czwartek, 16 września 2010

O Kortowskich Spotkaniach z Literaturą w Uniwersyteckich Klimatach (TVP Olsztyn)

18 września [sobota] w programie Uniwersyteckie Klimaty w TVP Olsztyn o godz. 18.15 będziecie mogli posłuchać, czym są Kortowskie Spotkania z Literaturą i kogo zaprosiliśmy na jesienne spotkania. O projekcie opowie dr Bernadetta Darska. (Program jest powtarzany w soboty o g. 22.15 i w poniedziałki o g. 19.15). Przypominamy, że TVP Olsztyn obok Radia UWM FM jest patronem medialnym cyklu. Zapraszamy!

środa, 15 września 2010

14 października 2010 - spotkanie z Mariuszem Czubajem i Markiem Krajewskim

Uniwersytet Warmińsko Mazurski:
Instytut Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej oraz Instytut Filologii Polskiej
zapraszają na
Kortowskie Spotkania z Literaturą 14 X 2010
(odsłona druga)

Miejsce: Wydział Humanistyczny, Aula Teatralna [przy wejściu głównym na prawo w stronę szatni], ul. Obitza 1 [Kortowo 2]

14 października [czwartek] godz. 17 – dyskusja nt.
„Z powieścią kryminalną za pan brat. O zbrodni, śledztwie i detektywie”

W dyskusji wezmą udział:
Mariusz Czubaj (badacz kultury popularnej, autor powieści kryminalnych: „21: 37” oraz – wspólnie z M. Krajewskim – „Aleja samobójców” i „Róże cmentarne”, w 2010 roku opublikował książkę „Etnolog w Mieście Grzechu. Powieść kryminalna jako świadectwo antropologiczne”)
Marek Krajewski (autor słynnego cyklu kryminalnego o Eberhardzie Mocku, w ramach którego ukazały się „Śmierć w Breslau”, „Koniec świata w Breslau”, „Widma w mieście Breslau”, „Festung Breslau” i „Dżuma w Breslau”; w „Głowie Minotaura” pojawia się po raz pierwszy postać z nowego cyklu, Edward Popielski, który będzie prowadził śledztwa we Lwowie; w 2010 roku ukazała się jego siódma powieść kryminalna zatytułowana „Erynie”)
Bernadetta Darska (literaturoznawczyni i krytyczka literacka)

Patronat honorowy: JM Rektor UWM prof. dr hab. Józef Górniewicz

Patronat medialny: Radio UWM FM i TVP Olsztyn

Powieści kryminalne Mariusza Czubaja i Marka Krajewskiego

Oprócz odnotowanych poniżej książek, dla których hasło "kryminał" jest ważne, Mariusz Czubaj i Marek Krajewski są autorami:

- Marek Krajewski i Mariusz Czubaj napisali wspólnie dwie książki:


- Mariusz Czubaj, oprócz powieści napisanych razem z Markiem Krajewskim oraz książki "Etnolog w Mieście Grzechu. Powieść kryminalna jako świadectwo antropologiczne", opublikował jedną powieść kryminalną. "21:37" to książka, za którą w 2009 roku Mariusz Czubaj otrzymał Nagrodę Wielkiego Kalibru, przyznawaną za najlepszy kryminał roku:
- Marek Krajewski, oprócz "Śmierci w Breslau", "Końca świata w Breslau" (za tę książkę w 2004 roku otrzymał Nagrodę Wielkiego Kalibru), "Widm w mieście Breslau" i "Erynii", o których wspominamy we wcześniejszym poście, opublikował także:

Polecamy książki autorów, których będziemy w październiku gościć na Kortowskich Spotkaniach z Literaturą!!!

"Erynie" Marka Krajewskiego

W tym roku nasz październikowy gość - Marek Krajewski - opublikował powieść pt. "Erynie". To druga odsłona cyklu kryminalnego z Lwowem w tle i komisarzem Edwardem Popielskim w roli głównej. Poniżej krótki tekst o "Eryniach":

Bernadetta Darska
Lwowscy odszczepieńcy

Marek Krajewski po raz kolejny potwierdza swoją pisarską klasę! Edward Popielski w niczym nie ustępuje Eberhardowi Mockowi, a Lwów Wrocławowi. Nie znaczy to, oczywiście, iż lwowski komisarz jest kalką swojego poprzednika. Krajewski już w „Głowie Minotaura” zadbał, by nadać Popielskiemu indywidualny rys, ale też, by pewne podobieństwo do Mocka zostało zachowane. Ze zdziwieniem czytałam opinie na temat „Erynii”, w których akcentowano wyjątkową brutalność morderstw, którymi zajmuje się bohater. Po lekturze książki powiedziałabym, że takie wrażenia są jedynie efektem poddania się odautorskiej sugestii – ofiarą jest bowiem dziecko, wcześniej okrutnie torturowane, znalezione martwe w wychodku. Gdyby jednak zapomnieć o działającym na wyobraźnię młodym wieku tych, którzy są zagrożeni, powieść szybko odsłoni swoje raczej łagodne i melancholijne oblicze. Śledztwo Popielskiego prowadzone jest bowiem w tle planowanego udania się na emeryturę, zniechęcenia do zawodu oraz częstego akcentowania, iż bohater jest szczęśliwym i spełnionym dziadkiem. Otwarcie i zamknięcie powieści to fragmenty umocowane współcześnie w 2008 roku – między mężczyzną a kobietą toczy się rozmowa na temat tajemniczego odkrycia z lat sześćdziesiątych: w tajnym schronie znaleziono szkielet człowieka, a obok niego tysiące zdjęć tego samego małego dziecka. Akcja właściwa powieści dzieje się w 1939 roku. Morderca chłopca toczy perfidną grę z Popielskim. Krajewski stosuje interesujący zabieg – prawie do połowy książki sugeruje czytelnikom, że sprawa zostaje rozwiązana szybko i ostatecznie, za chwilę jednak okazuje się, że zadowolenie było przedwczesne, a zbrodniarz jest sprytniejszy niż myślał komisarz. Przyglądamy się pracy Popielskiego, towarzysząc mu nie tylko w dedukowaniu i nagłych olśnieniach, ale też w ulubionych nocnych wędrówkach. Bohater nie przebiera w środkach – słuszny cel jest nadrzędny, by więc go osiągnąć nie waha się stosować szantażu, zastraszania czy bicia. Warto zauważyć, że Krajewski przełamuje stereotyp naturalnego współczucia w stosunku do niepełnosprawnych – choć w pewnym momencie ciosy zadawane przez Popielskiego uderzają przede wszystkim w chore dziecko, skłonni jesteśmy popierać te działania i za zadawany ból obwiniać zawziętego ojca, który nie chce współpracować z policją. „Erynie” to portret starzejącego się człowieka, który wytrwale walczy ze zbrodnią, używając do tego celu środków skutecznych, choć często brutalnych. Doświadczony Popielski nie ma złudzeń – wie, że jedynie tą samą bronią jest w stanie pokonać zło. Dlatego chętnie pociesza się w ramionach prostytutek, chętnie też współpracuje z przestępczym światkiem, chętnie sięga po niekonwencjonalne metody. Czyta się bardzo dobrze, a wiernym fanom pisarstwa Krajewskiego pozostaje więc czekać na kolejną część z komisarzem Popielskim w roli głównej. Warto!

Marek Krajewski, Erynie, Wyd. Znak, Kraków 2010.

"Etnolog w Mieście Grzechu" Mariusza Czubaja

Jak już wspominaliśmy w poprzednim poście, jednym z zaproszonych gości jest Mariusz Czubaj. Opublikował on w tym roku książkę zatytułowaną "Etnolog w Mieście Grzechu. Powieść kryminalna jako świadectwo antropologiczne". Poniżej krótka recenzja książki:

Bernadetta Darska
Śledztwo, które daje wiedzę o współczesności

Mariusz Czubaj jest jednym z tych badaczy, który słusznie uważa, iż kultura popularna może być źródłem wiedzy o współczesnym świecie i zachodzących wokół nas zmianach, a także może stanowić element istotnej dyskusji na temat tego, jak teraźniejszość powinna wyglądać i jakie wnioski jesteśmy w stanie wysnuć na podstawie rzeczywistości, której jesteśmy częścią. Informacje powyższe autor uzyskuje z powieści kryminalnych, zakładając że konwencja realistyczna zwykle prowadzi do przedstawiania świata prawdopodobnego. Pojawia się więc postulat: „Potraktujmy przeto kryminał jako wielką narrację o społeczeństwie. Jako opowieść o wiedzy lokalnej, o tym, co »tu« i »teraz«, nieustającą relację dawnych informatorów, którzy przybywali do rozpostartego w wygodnym fotelu badacza. W przeciwieństwie do owych informatorów sprzed stu lat współcześni pisarze kryminalni najczęściej mają świadomość »metakulturową«: sami często doskonale wiedzą, że opowiadana przez nich historia nie niknie w chaosie zdarzeń, lecz jest zogniskowana wokół pojęcia »kultury« - tak bądź inaczej wyobrażonego ładu z mnogością praktyk” (s. 15-16). Opowieść o kryminałach w wydaniu Czubaja zamienia się więc w fascynującą podróż prezentującą wielość rozwiązań, wielość możliwych postaw i wielość generowanych w historiach o zbrodniach wzorców. Autora nie tylko interesuje bohater prowadzący śledztwo, ale i ofiara, dzięki której aktywność bohatera może w ogóle zaistnieć. Badacz, nie rezygnując z wyrażania własnych poglądów, prezentuje jednocześnie liczne zachodnie interpretacje literatury kryminalnej. Dzięki tak poprowadzonej narracji możemy dowiedzieć się wiele o ewolucji gatunku, o pojawieniu się kryminału feministycznego i lesbijskiego, o czytaniu historii kryminalnej jako głosu krytycznego na temat kapitalizmu lub jako metafory ludzkiej egzystencji, o popularności kryminału etnicznego, a także o roli, jaką pełnią narracje o zbrodni, w oddawaniu głosu grupom wykluczonym. Można by więc powiedzieć, że w tle tej opowieści rozgrywa się walka o wpływy (ideowe) oraz dyskusja na temat możliwych form zaangażowania społecznego. Kryminał opisywany przez Czubaja przestaje być niewinną rozrywką, służącą relaksowi i przyjemności, zamienia się bowiem w konieczność opowiedzenia się po którejś ze stron, w przymus wejścia w rolę jednego z ławników biorących udział w sądzeniu zbrodniarza, a także – czasami też tak bywa – we wcielenie się w czytelniczego partnera tego, który prowadzi śledztwo, i wynikające z takiego gestu nieustanne z nim dyskutowanie. Jednocześnie pozostaje wielką przygodą – jej zalety autor uświadamia tak sugestywnie, że bez żadnych wątpliwości pozostaje nam wierzyć, że „[…] jakkolwiek każdy kryminał kiedyś się kończy, to powieść kryminalna – jako gatunek – jest, na szczęście, niekończącą się historią” (s. 331).

Mariusz Czubaj, Etnolog w Mieście Grzechu. Powieść kryminalna jako świadectwo antropologiczne, Wyd. Oficynka, Gdańsk 2010.

Breslau - miasto z kryminałów Marka Krajewskiego

Październikowa odsłona Kortowskich Spotkań z Literaturą będzie poświęcona powieści kryminalnej. Zaprosiliśmy Mariusza Czubaja oraz Marka Krajewskiego. O szczegółach - niebawem w kolejnych notkach, póki co publikujemy recenzję z trzech książek Marka Krajewskiego, w których rolę główną odgrywa komisarz Eberhard Mock. Tekst opublikowany był w "Portrecie" (2005, nr 20):

Bernadetta Darska
Studium przypadku

Dotychczas [czyli w roku 2005 - przyp. redakcji] mieliśmy okazję poznać trzy części planowanej tetralogii Marka Krajewskiego, którego bohaterem jest zarówno radca Eberhard Mock, jak i miasto będące obszarem jego działań – Braslau (obecnie Wrocław). Są to „Śmierć w Breslau” (2003), „Koniec świata w Breslau” (2004) i „Widma w mieście Breslau” (2005). W roku 2006 ukazać się ma podobno część czwarta pt. „Festung Breslau”. To ważna wiadomość dla admiratorów kryminalnych opowieści Krajewskiego, a muszę przyznać, że i ja do nich należę. Cóż takiego fascynującego jest w kryminałach wrocławianina? Co powoduje, że międzywojenne Breslau staje nam przed oczami jak żywe, a historie kryminalne dzieją się jakby obok tych obyczajowo-społecznych? Jak udaje się Krajewskiemu wskrzesić klimat – wszak właśnie specyficzna atmosfera to niewątpliwy atut kolejnych części o Mocku i jego mieście? Ale po kolei.

Po pierwsze bohater:
            To nie tylko sam Eberhard Mock, to nie tylko Breslau, ale także skreślone wyrazistą kreską portrety kobiet i mężczyzn dekadenckiego międzywojnia. Autor kreuje więc nie tylko rozpoznawalną postać głównego bohatera, ale i bohaterom pobocznym poświęca równie wiele uwagi: mamy więc okazję poznać ich historie, ich emocje, czasem powody takiego a nie innego postępowania.
            Eberhard Mock to bohater zdecydowanie negatywny, antybohater można by powiedzieć. Nie ma w sobie nic z detektywa, który kieruje się zasadami, a jeśli je łamie, to tylko w imię wyższych celów. Mock choć stoi po stronie prawa, jest tak naprawdę reprezentantem półświatka przestępczego, a w każdym razie swobodnie posługuje się jego metodami. To asekurant, człowiek wchodzący w układy, częsty bywalec domów publicznych, człowiek nadużywający alkoholu. Prowadzi specyficzny rejestr informacji na temat możliwie największej ilości osób zamieszkajujących Wrocław, zwłaszcza tych wysoko postawionych. Bogata baza informacyjna spreparowana na własny użytek pozwala mu w odpowiednim momencie uciec się do szantażu i uzyskać to, co chce osiągnąć. Mock jest więc nie tylko osobą naginającą bez problemu tzw. zasady, to również sprytny i skuteczny szantażysta. Nie ma dla niego świętości – informuje doktora Winklera, że ten jest na liście lekarzy pochodzenia żydowskiego. Obiecuje, że za informacje spowoduje usunięcie go z tej listy. Osiągnąwszy swój cel, na pytanie współpracownika, czy faktycznie usunie Winklera z listy, odpowiada cynicznie: „Nawet nie będę próbował” („Śmierć w Breslau”, s. 63). Jego szantaż nie jest więc drobnym obiecywaniem „czegoś za coś”, to często coś więcej – igranie z życiem ludzkim. Eberhard Mock nie unika też wymuszania zeznań. To także tzw. męski bokser, zdarza mu się bowiem wielokrotnie pobić żonę. Tak więc podsumowując: postać mało pociagająca - zdradzający i bijący mąż, asekurant i karierowicz. A jednak zadziwiająco skuteczny. Taki – mało pozytywny obraz – wyłania się ze „Śmierci w Breslau” i „Końca świata w Breslau”.
            W „Widmach w mieście Breslau” poznajmy Mocka z początków kariery i Mocka najbardziej „ludzkiego”. Jeszcze niedoświadczony, miotający się pomiędzy chęcią usamodzielnienia się a koniecznością sprawowania opieki nad ojcem, stary kawaler. Mężczyzna, który broni się przed uczuciem i który przeżywa dramat – zdrada przyjaciela, zamordowanie ojca i kobiety-dziwki, którą pokochał, choć nie miał odwagi przyznać się przed nią do swego uczucia. Być może trauma na całe życie, być może moment powolnego obrastania skorupą obojętności – można by tak przypuszczać. W każdym razie Mock „z ludzką twarzą”, Mock, którego próbujemy zrozumieć. Antybohater z tragiczną rysą na życiorysie. Człowiek, który budzi niechęć, odrazę nawet, ale dziwnie przyciąga jednocześnie. To antybohater z pewnością, ale antybohater z charyzmą godną pozazdroszczenia.

Po drugie relacje:
Choć kobiety u Krajewskiego to głównie dziwki, to jednak udaje się autorowi cyklu o Breslau stworzyć wiarygodne portrety owych kobiet. Nie zostają dziwkami dlatego, że taka jest natura kobieca – byłoby to zbyt łatwe, przewidywalne i stereotypowo mizoginistyczne. Zmusza je do tego sytuacja i doznane upokorzenia. Popycha je do tego mężczyzna. Ich kupczenie ciałem jest o wiele bardziej złożone. Prostytuowanie się bywa formą terapii, zemsty, oczyszczenia siebie, koniecznością.
Dlatego kolejne książki cyklu o Mocku można też potraktować jako historię związków miłosnych Mocka i to związków za każdym razem tragicznych dla obu stron. „Śmierć w Breslau” to historia drugiego małżeństwa radcy kryminalnego – małżeństwa z rozsądku. Żona siedzi całymi dniami w domu, czekając na męża. Ten natomiast dzieli czas pomiędzy pracę w policji a stałe odwiedzanie burdelu. Nie potrafi uwierzyć w swoją bezpłodność i nie wierzy już ani w miłość, ani w namiętność. Po rozstaniu z pierwszą żoną miał wiele kochanek, ale te „zostawiały ponurego neurotyka i odchodziły do innych, tworząc mniej lub bardziej szczęśliwe stadła” (s. 58). Po zdradzie kochanki, która zaszła w ciążę, ale z innym, „Mock stracił wiarę w miłość. Przestał żyć iluzjami i poślubił bogatą, bezdzietną Dunkę, swoją drugą i ostatnią żonę” (s. 59). Historia drugiego małżeństwa Mocka jest cicha, spokojna, milcząca – żona czeka, może nawet ma nadzieję na ożywienie jedynie poprawnych stosunków. Oboje jednak zbyt daleko zaszli w obojętność, by chcieć i móc się jej pozbyć.
Zupełnie inaczej wygląda pierwsze małżeństwo Mocka z namiętną i piękną Sophie, opisane w „Końcu świata w Braslau”. O ile w „Śmierci w Breslau” związek z kobietą był raczej zasygnalizowany tylko w tle, o tyle w „Końcu świata w Breslau” historia burzliwego pierwszego małżeństwa Mocka dominuje, co więcej wiąże się nierozerwalnie z historią morderstwa, które bohater próbuje rozwikłać. Mock szaleńczo zakochany, równie szaleńczo pragnie mieć potomka. Niestety, mimo wielu prób, czynionych także wtedy, gdy rzekomo wszystko na ziemi i niebie ma sprzyjać zapłodnieniu, nic się nie dzieje. Wzajemne oskarżenia pomiędzy małżonkami narastają. Żona nie może znieść samotności i tego, że zawsze na pierwszym miejscu jest praca. Zaczyna szukać dodatkowych wrażeń, zdradza męża, by odzyskać szacunek dla siebie i by na nowo móc odrodzić się w związku. Mock nie przebiera w środkach: nie tylko ciągle żonę o coś podejrzewa, każe ją śledzić (wiele razy zdarza mu się wykorzystywać służbowe możliwości dla prywatnych celów), ale też bije ją, a w końcu gwałci. Wielka miłość okazuje się wielką porażką. Wszystko, co robi Mock, robi nie tak. Choć kocha, wszystkie jego czyny powodują, że Sophie zaczyna czuć do niego nienawiść. „Koniec świata w Breslau” to koniec nadziei Mocka, koniec miłosnych złudzeń, związek dwóch szamoczących się samotnych istot.
Przciwwagę dla obu związków stanowi historia opisana w „Widmach w mieście Breslau”. To relacja początkowo bardzo nieufna, która przeradza się w niemal idylliczne zrozumienie, poczucie bezpieczeństwa, zaufanie. Mock wyjeżdża na kilka dni z dziwką, nie umie jednak jej wyznać, że ją pokochał. Próbuje ciągle odgrywać swoją rolę – obojętnego klienta. Aż w końcu jest za późno.
Poczucie spóźnienia towarzyszy zresztą Mockowi we wszystkich trzech związkach: w „Śmierci w Breslau” jest już za późno na miłość w ogóle, w „Końcu świata w Breslau” jest już za późno na taką akurat miłość, w „Widmach w mieście Breslau” za późno na powiedzenie o miłości, która się pojawiła. Albo miłość umiera z obojętności, albo z zaborczości, albo z lęku po prostu.
Oprócz nieudanych związków z kobietami Krajewski bardzo mocno sygnalizuje związek Mocka z Herbertem Anwaldtem. Radca kryminalny przejmuje nad nim ojcowską opiekę, traktując młodszego kolegę jak wymarzonego syna. Więź pomiędzy mężczyznami okazuje się silniejsza od innych. Wszak mistrz i uczeń od momentu poznania są ze sobą związani już do końca swych dni. Jak dowiadujemy się ze „Śmierci w Breslau” i „Końca świata w Breslau” – Herbert był nawet przy śmierci Mocka i to jemu radca kryminalny zawierzył swój największy sekret.
Oczywiście, odczytywanie książek o Mocku i Breslau jako opowieści o relacjach dotyczy również zupełnie innych poziomów. Mamy tutaj doskonale sportretowane relacje między ofiarą i katem, przestępcą a policjantem. Pojawiają się też relacje pomiędzy policją a gestapo. Wzajemnie przenikają się świat przestępstwa i świat prawa, a zasady obowiązujące w obu światach są często bardzo podobne. Nie ma tu jednoznaczności, nie ma dobra, jest tylko coś, co usiłuje stać po właściwej stronie. Życie ludzkie właściwie się nie liczy, a człowiek traktowany jest instrumentalnie – jako przypadek: mniej lub bardziej przydatny.

Po trzecie czas:
            Książki Krajewskiego zbudowane są wedle zasady wielokrotnej retrospektywy. Przede wszystkim spojrzenie wstecz dotyczy kolejnych książek. Wydana najwcześniej „Śmierć w Breslau” opowiada o wydarzeniach lat trzydziestych XX wieku, to czas najbardziej mroczny, gdzie demony hitlerowskich Niemiec pojawiają się coraz częściej. Kolejna książka, „Koniec świata w Breslau”, to historia dziejąca się kilka lat wcześniej, a mianowicie w roku 1927. Najnowsza powieść Krajewskiego, „Widma w mieście Breslau”, opisuje natomiast wydarzenia najwcześniejsze – „śledztwo w sprawie czterech marynarzy”, często przywoływane we wcześniejszych książkach. To rok 1919 – początki kariery Mocka, jeszcze nie radcy kryminalnego, ale dopiero asystenta. „Widma” są opowieścią o tym, jak narodził się bohater negatywny, co go ukształtowało, co wpłynęło na „ulepienie” wyjątkowo paskudnej osobowości Eberharda Mocka.
            Drugi poziom retrospektywy dotyczy poszczególnych książek. Oprócz bowiem owej wstecznej chronologii, mamy też retrospektywne ujęcie w „Śmierci w Breslau” i w „Końcu świata w Breslau”. W „Śmierci” mamy nawet podwójne spojrzenie w przeszłość – mamy rok 1950, szpital psychiatryczny i osobę Herberta Anwaldta, który się ukrywa, a następnie także Mocka. Potem cofamy się do lat trzydziestych, a w końcu jeszcze kilkaset lat do tyłu, wszystko jest bowiem ze sobą powiązane. W „Końcu” natomiast akcja rozpoczyna się w roku 1960. Umierający Mock wzywa Herberta, aby odbyć przed nim specyficzną spowiedź. Opowiada mu o swoim związku z Sophie (rok 1927) i prosi go o oddanie dawnej żonie listu, w którym przebacza jej ucieczkę.
            Co ciekawe, zarówno „Śmierć w Breslau”, jak i „Koniec w Breslau” kończą się śmiercią Mocka. O ile jednak w „Śmierci” mamy do czynienia jedynie ze zmianą nazwiska i odrodzeniem się w innej postaci – oficer Abwehry staje się wywiadowcą Stasi, o tyle w „Końcu świata w Breslau” Eberhard leży umierający i żegna się z życiem naprawdę (kto wie jednak, co się okaże w ostatniej części cyklu).

I w końcu:
            Krajewskiemu udaje się więc rzecz godna podziwu. Nie tylko wskrzesza dawne Breslau – bo to, oczywiście, warte uznania, ale wskrzeszano już i inne miasta, chociażby Gdańsk u Chwina czy Huellego. Przede wszystkim buduje przekonujący obraz społeczności skażonej i naznaczonej złem. Wrocławski pisarz nie demonizuje, nie czyni ze swego bohatera człowieka nadzwyczajnego, który walczy w obronie świata i z całym światem. Przestępstwa po prostu są. Mock wykonuje swoją pracę. A wszystko, co najważniejsze, dzieje się w relacjach między ludźmi. Eberhard Mock nie budzi sympatii, ale i tak fascynuje, drażni, prowokuje. Może dlatego, że dostajemy obraz przesiąknięty złem i normalnością zła. Może dlatego, że po stronie prawa stoi karierowicz, damski bokser i alkoholik. Może dlatego wreszcie, że studium przypadku Eberharda Mocka nie ma w sobie nic z jednoznacznego i oczywistego portretu. Dlatego chcemy wiedzieć więcej... Dlatego czekamy na „Festung Breslau” z nadzieją, że powie nam coś jeszcze o Mocku, ale tak naprawdę wcale nie wyjaśni wszystkiego. I o to wszak chodzi. O tajemnicę.

Bernadetta Darska

Marek Krajewski, Śmierć w Breslau, Wyd. Dolnośląskie, Wrocław 2003; Koniec świata w Breslau, Wyd. W.A.B., Warszawa 2004; Widma w mieście Breslau, Wyd. W.A.B., Warszawa 2005.


Fotorelacja z wykładu prof. Przemysława Czaplińskiego


prof. dr hab. Przemysław Czapliński


po wykładzie
 fot. Piotr Przytuła

W mediach

O pierwszej odsłonie Kortowskich Spotkań z Literaturą mogliście:

- słuchać zapowiedzi w Radiu UWM FM (m.in. wypowiedź Bernadetty Darskiej w programie "Łyk Kultury") oraz w Radiu Olsztyn;

- oglądać relację w TVP Olsztyn: http://www.tvp.pl/olsztyn/informacja/informacje/wideo/200510-godz-2145/1838196

- słuchać audycji Ewy Zdrojkowskiej "Rozmówki polsko-polskie" (Radio Olsztyn) w całości poświęconej Kortowskim Spotkaniom z Literaturą - w godzinnej rozmowie wzięli udział: Bernadetta Darska - pomysłodawczyni projektu i krytyczka literacka; Włodzimierz Kowalewski - pisarz; Urszula Pawlicka - studentka dziennikarstwa i filologii polskiej.

Fotorelacja z dyskusji nt. książki Jerzego Illga "Mój znak"


Od lewej: prof. dr hab. Przemysław Czapliński, dr hab. Sławomir Buryła, prof. UWM, Jerzy Illg, dr Bernadetta Darska










fot. Piotr Przytuła

Recenzja książki Jerzego Illga "Mój znak"

Polecamy lekturę książki Jerzego Illga "Mój znak", wokół której toczyła się dyskusja na pierwszym spotkaniu Kortowskich Spotkań z Literaturą:


Bernadetta Darska
Na kawę (i wódkę) z noblistami

Fascynująca opowieść o arcyciekawych ludziach, o wydawnictwie, które stało się nie tylko marką dobrej literatury, ale i miejscem grupującym pasjonatów, o literaturze, która może być i przygodą, i życiem po prostu. Nie bez powodu Illg tytułuje swoje wspomnienia wieloznacznym określeniem „Mój znak”. Odsyła w ten sposób i do autobiograficznego charakteru zapisków, i do zapisania się na kartach historii, i do wydawnictwa, którym od lat kieruje, i do warstwy wizualnej książki, pełno tu bowiem prywatnych zdjęć, autografów, karykatur, reprodukcji okładek. „Mój znak” można więc i czytać, i oglądać – śmiejąc się z licznych anegdot, z zachwytem odkrywając „ludzkie” oblicze noblistów, przysłuchując się rozmowom poważnym i żartom, uczestnicząc w olśnieniach i zachwytach poetami, prozaikami, redaktorami, dla których pisanie, czytanie i wydawanie jest nie tylko sposobem na życie, ale i – choć zabrzmi to może patetycznie – objaśnianiem i odkrywaniem sensu tego życia przede wszystkim dla siebie. Wspomnienia Illga odarte są z nadmiernej powagi, co z pewnością jest zaletą książki. Naczelny „Znaku” opowiada o noblistach tak, jak gdyby ciągle nie dowierzał, iż miał w życiu szczęście spotkać i zaprzyjaźnić się z takimi akurat ludźmi. Element zachwytu towarzyszy zresztą większości opowiedzianych historii – zachwytu nad chwilą, nad wypowiedzianym zdaniem, nad świetną zabawą, nad radością, że można było przebywać w tak dobrze rozumiejącym się gronie. Narracja Illga przypomina opowieść dorosłego, który nie przestał, na szczęście, być dzieckiem i nie utracił umiejętności cieszenia się z tego, co jest jego udziałem. To dlatego zapewne udaje się Illgowi odczuwać zachwyt i nie popadać jednocześnie w samozachwyt. Książka dzieli się na pięć części i choć każda z nich traktuje, o czym innym, to jednak wzajemnie ze sobą korespondują i łączą się nie tylko dzięki postaci opowiadającego. W części pierwszej dowiadujemy się, w jaki sposób Jerzy Illg trafił do „Znaku”, w drugiej czytamy o spotkaniach i przyjaźni z Czesławem Miłoszem (marihuana popalana z noblistą, morze wypitego wspólnie alkoholu i, zawsze robiące wrażenie obcowania z Wielką Poezją, spontanicznie organizowane miniwieczory poetyckie), Wisławą Szymborską (poczucie humoru Szymborskiej i jej dystans do siebie i świata), Stanisławem Barańczakiem (genialna historia o wręczeniu poecie czerwonego, ogrodowego krasnala z okazji otrzymania doktoratu honoris causa) czy Seamusem Heaneyem (świetna historia o tym, jak małżeństwo Heaneyów zostało uwięzione w apartamencie na Wawelu), poznajemy ks. Józefa Tischnera, ks. Jana Twardowskiego, Leszka Kołakowskiego, Normana Davisa, Ryszarda Kapuścińskiego, Andrzeja Szczeklika czy Bronisława Maja. To, oczywiście, nie wszystkie osoby zaludniające życie Illga, pokoje wydawnictwa „Znak” i karty tej świetnie napisanej książki. Spotkamy tu także Kazimierza Kutza, Susan Sontag, Allena Ginsberga, Adama Michnika czy Mariana Stalę. Rozdział trzeci to historia „pisma mówionego” „NaGłos”, zaś rozdział czwarty to specyficzny, bo znowu pisany głównie anegdotami, pamiętnik z podróży. Książkę zamyka rozdział piąty poświęcony Kabaretowi Znak. I bardzo udane to zamknięcie – pokazujące, że ludzie tworzący „Znak”, współpracujący ze „Znakiem” i wydający w „Znaku” potrafią nie tylko pięknie pisać, pięknie wydawać, ale i pięknie się razem bawić. Czytelnik zaś obok wspomnień, od których trudno się oderwać, otrzymuje całkiem pokaźny fragment najnowszej historii literatury i życia literackiego. I jeszcze coś – wiarę w to, że wydawanie książek jest nie tylko biznesem, ale bywa też misją i dokładnie sprecyzowaną wizją. Illg deklaruje bowiem: „Literatura wartościowa to dla mnie nie tylko literatura dobra i ambitna, ale taka, która – nie będąc ślepa na zło – opowiada się ostatecznie po stronie wartości, po stronie dobra. Takiemu rozumieniu mojej profesji chciałbym pozostać wierny, dopóki mogę o profilu Znaku decydować” (s. 457).

Jerzy Illg, Mój znak. O noblistach, kabaretach, przyjaźniach, książkach, kobietach, Wyd. Znak, Kraków 2009.

"W ksiażkach jest zachęta do refleksji"

Na portalu UWM ukazała się relacja podsumowująca pierwszą odsłonę Kortowskich Spotkań z Literaturą autorstwa Szymona Żylińskiego. Oto tekst pt. "W książkach jest zachęta do refleksji":

Pierwsze Kortowskie Spotkania z Literaturą miały doskonałą premierę - elokwentną i zabawną. Mimo wspomnień o ikonach polskiej humanistyki jak Miłosz czy Kołakowski, jeszcze nigdy tak się nie naśmiałem na żadnym spotkaniu literackim. Humor zawdzięczamy Jerzemu Illgowi, redaktorowi naczelnemu wydawnictwa „Znak".

Pierwszego dnia spotkań w dyskusji, oprócz Jerzego Illga, wziął udział jeden z najsłynniejszych polskich literaturoznawców prof. Przemysław Czapliński z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu oraz dyrektor Instytutu Filologii Polskiej UWM prof. Sławomir Buryła. Całą dyskusję moderowała, jak zawsze skromna i pełna wdzięku, doktor Bernadetta Darska z Instytutu Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej UWM. Mimo tych wszystkich poważnych tytułów, nazw piastowanych urzędów oraz konotacji towarzyskich Illga, którego nazywa się „przyjacielem Noblistów", atmosfera była przednia. Byliśmy świadkiem rzeczy niesłychanej: intelektualnego spektaklu bez inteligenckiego zadęcia. Aula Teatralna w Centrum Nauk Humanistycznych pękała w szwach, niektórzy nawet siedzieli na schodach, a znajome panie sprzątaczki, z którymi zamieniłem słowo po blisko dwugodzinnym show, powiedziały, że aż musiały wejść do środka, słysząc jak dobrze wszyscy się bawią. Oby to spotkanie było prognostykiem na wszystkie kolejne Kortowskie Spotkania z Literaturą, które zapowiadane są jako comiesięczne uczty wielbicieli książek!

Odsłona druga Kortowskich Dni Literatury w postaci wykładu profesora Przemysława Czaplińskiego była oszałamiająca - pozbawiona krotochwili, lecz w pełni merytoryczna, obfitująca w fajerwerki intelektualne napędzane myślą współczesnej humanistyki. Profesor Czapliński wyszedł od poglądów Fukuyamy i Lyotarda dotyczących kondycji współczesnego świata co przejawia się nieufnością wobec wielkich metanarracji ocierając się o antyutopie Huxleya i Orwella, docierając wreszcie pod koniec do Houellebecqa, analizując koncepcję inwolucji, która odpowiedzialna jest za dekadencję dni ostatnich. "W świecie, gdzie wszystko wolno, nikomu już się nic nie chce" - mówi Czapliński, zaś sfera libido współczesnego/przyszłego człowieka charakteryzuje się uwiądem czego doskonały przykładem jest futurystyczna powieść pt. "Możliwości wyspy" traktująca o przyszłości homo sapiens. Wizja nie jest zbyt optymistyczna, gdyż gatunek ludzki skazany będzie na samotne, wirtualne życie w bąblach stechnicyzowanej, niekończącej się inkarnacji lub skazany na życie w pierwotnych hordach, przypominających zwierzęce stada.

W wykładzie nie chodzi tylko o przekaz wiedzy, gdyż powyższe przemyślenia i tezy można znaleźć w druku, ale o nawiązanie osobowego kontaktu z publicznością. Czapliński po brzegi wypełnił aulę nr 37 na Wydziale Humanistycznym a publiczność zawsze jest w stanie rozpoznać wiarygodność i charyzmatyczność mówcy, czego nie można odmówić gościowi z Poznania. Widać było, że wierzy on w słowo pisane: "W książkach jest zachęta do samodzielnej refleksji" - mówił, do czego z pewnością zachęcił wszystkich obecnych.


A oto dowód na to, że Autor opisując atmosferę nie mija się z prawdą :):


fot. Piotr Przytuła

20 V 2010 - wykład prof. dr. hab. Przemysława Czaplińskiego

20 maja [czwartek] godz. 9.45 – wykład pt. „Co ma Houellebecq do Tokarczuk, czyli literatura późnonowoczesna i wymyślanie przyszłości” wygłosił prof. dr hab. Przemysław Czapliński

19 V 2010 - dyskusja wokół książki Jerzego Illga "Mój znak"

Miejsce: Wydział Humanistyczny UWM, Kortowo 2
19 maja [środa] godz. 17 – dyskusja wokół książki Jerzego Illga „Mój znak. O noblistach, kabaretach, przyjaźniach, książkach, kobietach”
W dyskusji wzięli udział:
Jerzy Illg (redaktor naczelny wydawnictwa „Znak”)
prof. dr hab. Przemysław Czapliński (UAM)
dr hab. Sławomir Buryła, prof. UWM
dr Bernadetta Darska


Jerzy Illg - urodził się w 1950 roku w Poznaniu (jak wielu porządnych i pracowitych ludzi). Wydawca, krytyk, poszukiwacz literackich przygód. Od 1983 redaktor, a od 1992 roku redaktor naczelny Wydawnictwa Znak. Uczestniczył w pierwszych zlotach polskich hippis w 1968, co uchroniło go od popełnienia wielu życiowych błędów. W stanie wojennym został z przyczyn politycznych wyrzucony z Uniwersytetu Śląskiego - i okazało się to prawdziwym uśmiechem losu. Trzykrotny udział w uroczystościach noblowskich w Sztokholmie wyleczył go na całe życie z marzeń o sławie i zaszczytach. Po siedmiu latach pracy w piśmie literacko-artystycznym „NaGłos" żadna redakcja mu niestraszna. W 1997 i 2000 zorganizował Krakowskie Spotkania Poetów pod patronatem polskich noblistów. W życiu najważniejsza jest dla niego przyjaźń.
Opublikował m.in. „Divertimento sztokholmskie. Rozmowy z Josifem Brodskim" („drugi obieg", 1988), „Reszty nie trzeba. Rozmowy z Josifem Brodskim" (1993). Autor dwóch tomów poetyckich: „Palcówki z marcówki" (1998) i „Wiersze z marcówki" (2003) oraz książki wspomnieniowo-biograficznej opublikowanej na pięćdziesięciolecie Znaku „Mój znak. O noblistach, kabaretach, przyjaźniach, książkach, kobietach" (2009). Wydawca noblistów i ich przyjaciel.

prof. dr hab. Przemysław Czapliński - ur. w 1962 roku, historyk literatury polskiej XX i XXI wieku, eseista, krytyk literacki, tłumacz; współzałożyciel Zakładu Antropologii Literatury (Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu). Publikuje m.in. w „Gazecie Wyborczej", „Tygodniku Powszechnym", „Polityce". Jest laureatem Nagrody im. Ludwika Frydego (1997), Nagrody Kościelskich (1998), Nagrody Prezesa Rady Ministrów (1999) oraz Nagrody im. Kazimierza Wyki (2004). Autor kilkunastu książek, m.in. „Tadeusz Konwicki" (1994), „Ślady przełomu. O prozie polskiej 1976-1996" (1997), „Literatura polska 1976-1998" (wraz z Piotrem Śliwińskim) (1999), „Efekt bierności. Literatura w czasie normalnym (2004), „Powrót centrali. Literatura w nowej rzeczywistości" (2007). W 2009 roku opublikował książkę „Polska do wymiany. Późna nowoczesność i nasze wielkie narracje". Jeden z najwybitniejszych badaczy literatury najnowszej.

dr hab. Sławomir Buryła, prof. UWM - ur. w 1969 roku. Dyrektor Instytutu Filologii Polskiej UWM. Zajmuje się literaturą wojny i okupacji, a zwłaszcza problematyką Holocaustu. Członek Zespołu Badań nad Literaturą Holocaustu przy IBL PAN. Przewodniczący Rady Naukowej Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie. Ostatnio wydał (razem z Agnieszką Karpowicz i Radosławem Siomą) „Zimą bywa się pisarzem..." (Universitas, Kraków 2008). W czerwcu 2010 w wydawnictwie Universitas ukaże się pod jego redakcją i Aliny Molisak praca zbiorowa „Ślady obecności". Publikuje m.in. w „Znaku" i „Nowych Książkach".

dr Bernadetta Darska - ur. w 1978, krytyczka literacka. Pracuje w Instytucie Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej UWM. W latach 2002-2009 redaktor naczelna pisma literacko-kulturalnego „Portret". Autorka trzech książek: „Ucieczki i powroty. Obrazy rzeczywistości w prozie najnowszej" (2006), „Czas Fem. Przewodnik po prasie feministycznej i tematach kobiecych w czasopismach kulturalnych po 1989 roku" (2008) oraz „Głosy kobiet. Prasa feministyczna po roku 1989 wobec tożsamości i dyskursu" (2009). Prowadzi blog krytycznoliteracki: „A to książka właśnie!" - http://www.bernadettadarska.blog.onet.pl/

Kortowskie Spotkania z Literaturą (odsłona pierwsza) 19-20 V 2010 - Jerzy Illg i prof. dr hab. Przemysław Czapliński

Humanistyka jest żywa - wywiad

Na portalu UWM opublikowano wywiad z dr Bernadettą Darską na temat Kortowskich Spotkań z Literaturą. Z pomysłodawczynią projektu rozmawiał Karol Fryta. Publikujemy fragment i podajemy link do całości wywiadu:

- Ruszają pierwsze Kortowskie Spotkania z Literaturą. Jaka idea im przyświeca i kto jest zaangażowany w organizację Spotkań?

- Kortowskie Spotkania z Literaturą to pomysł, którym podzieliłam się z panem rektorem prof. dr. hab. Józefem Górniewiczem i z Panem Prorektorem ds. Kształcenia dr. hab. Wojciechem Janczukowiczem, prof. UWM. Obaj panowie z zainteresowaniem podeszli do projektu. Kortowskie Spotkania z Literaturą mają bowiem uczynić z Uniwersytetu miejsce przyjazne kulturze oraz miejsce inicjujące ważne debaty intelektualne. Celem spotkań z najwybitniejszymi przedstawicielami kultury jest nie tylko zaktywizowanie środowiska akademickiego poprzez zaproszenie do uczestnictwa studentów i wykładowców, ale też zaproszenie mieszkańców Olsztyna do odwiedzania uczelni i traktowania jej jako miejsca, w którym dzieją się istotne wydarzenia kulturalne. Poza tym cykl spotkań z założenia ma być także włączeniem się w podobne inicjatywy, które coraz częściej pojawiają się na innych uniwersytetach w kraju. Dzięki możliwości wysłuchania wykładu czy dyskusji osób, których teksty dotychczas tylko czytaliśmy, pojawia się niepowtarzalna okazja nawiązania dialogu i zderzenia własnych interpretacji z cudzą. Nie bez powodu mówię o zderzeniu - bowiem każde ze spotkań, niezależnie od przyjętej formuły, będzie się kończyło dyskusją z publicznością.

[...]

Zapraszać będziemy pisarzy, historyków idei, krytyków literackich, literaturoznawców - tych, dzięki którym kultura polska jest przestrzenią żywą i pełną twórczej energii. Interesuje nas prawdziwa debata intelektualna, dzięki której uniwersytet będzie miejscem atrakcyjnym także dla tych osób, które z uczelnią nie mają nic wspólnego. Chcemy wysłać wyrazisty sygnał do mieszkańców, że w murach uniwersyteckich humanistyka jest czymś żywym i że warto na spotkania przyjeżdżać, bo dzięki nim będziemy blisko tego, co zajmuje intelektualistów w całej Polsce. Interesuje nas zapraszanie tych osób, których na co dzień w Olsztynie nie możemy spotkać. W związku z tym liczymy, że twórcy olsztyńscy będą przychodzić na spotkania i będą włączać się w dyskusję. Zależy nam przecież nie tylko na imporcie idei, ale też na jej eksporcie.

Kortowskie Spotkania z Literaturą

To comiesięczny cykl spotkań z pisarzami, naukowcami i ludźmi kultury. Będziemy rozmawiać o literaturze - nowościach książkowych, wydarzeniach literackich, książkach głośnych, budzacych zachwyt, ale i czasami sprzeciw; będziemy dyskutować o sprawach aktualnych - tych, które zajmują nas, czytelników i odbiorców kultury; będziemy włączać się do dyskusji i wymieniać poglądy. Forma kolejnych odsłon to spotkanie autorskie, wykład i debata. Zapraszamy do udziału nie tylko studentów i wykładowców, ale także mieszkańców Olsztyna. Zależy nam na tym, by Kortowo i Uniwersytet kojarzyły się Państwu z miejscem nie tylko przyjaznym kulturze, ale też z miejscem, w którym kulturę się współtworzy. Wstęp na każde spotkanie wolny!!!

Organizatorzy: Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie, Instytut Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej i Instytut Filologii Polskiej

Koordynacja projektu: dr Bernadetta Darska, dr hab. Sławomir Buryła, prof. UWM

Patronat honorowy: JM Rektor UWM prof. dr hab. Józef Górniewicz

Patronat medialny: Radio UWM FM i TVP Olsztyn