wtorek, 17 maja 2011

O powieści "Ku słońcu" Ingi Iwasiów

Gościem ósmej odsłony Kortowskich Spotkań z Literaturą będzie prof. dr hab. Inga Iwasiów. Poniżej prezentujemy fragment recenzji z powieści "Ku słońcu":

Bernadetta Darska

Świat utraconych zapachów, obrazów i słów

„Ku słońcu” to powieść wyczekiwana przez tych, którzy dali się uwieść historii opowiedzianej w „Bambino”. Nie bez powodu używam tu określenia „uwieść”, bowiem w przypadku obu powieści sposób opowiadania wciąga czytelnika w rytm, któremu musi się poddać. Nie chodzi tu tylko o kwestie językowe, lecz i pączkującą kolejnymi odsłonami skupioną historię człowieka szczególnego, ale i uniwersalnego. To nie są nasze historie – taką deklaracją może asekurować się czytelnik „Bambina”. Szybko jednak odkryje, że jest w tych delikatnie, przyjaźnie, ale jednocześnie bez taryfy ulgowej portretowanych życiorysach coś z niego samego. Narracja Iwasiów nie tylko więc uwodzi, ale i wciąga czytelnika w rytm wydarzeń. […] Retrospektywna podróż w przeszłość niczego nie załatwi, ewentualnie może bardziej wszystko skomplikować. Dobrych odpowiedzi tak naprawdę nikt nie pomoże znaleźć. Trzeba samemu odkryć drogę do siebie i miejsce, które okaże się tym własnym. Wyrażona na ostatnich stronach „Bambina” nadzieja Uli, że być może Magdę ocali miasto, okazuje się złudna. Albo inaczej – źródłem wyzdrowienia na pewno nie będzie Szczecin. Choć w „Ku słońcu” Magda chodzi własnym śladami sprzed lat, to jednak nie udaje się jej stać na nowo kimś stąd. Jest obcą, choć zmuszoną do udawania, że rozpoznaje miejsce, w którym się znajduje. Retrospektywna opowieść, którą proponuje w „Ku słońcu” Iwasiów, nie jest więc wyciszeniem nostalgii i melancholijnym wejrzeniem we własną biografię sprzed lat. Autorka każe swoim bohaterom zmierzyć się nie tylko z tym, co było i co jest, ale też z problemem utraconej ciągłości. Magda i Tomek mają trudności z połączeniem tego, co jest ich wspólną pamięcią, z tym, co przeżyli oddzielnie i czego nie są w stanie odtworzyć na tyle dokładnie, by drugą osobę włączyć we wspomnienie, które nie jest jej udziałem. […] Magda wyjedzie ze Szczecina ze świadomością, że zostawia miejsce, w którym zamknęła się pewna część jej historii. Nie ma powodu, by się odwracać i rozpamiętywać. Wszystko to, co może dać jakąkolwiek odpowiedź, zawiera się w tym, co będzie. Symboliczne narodziny nowego życia kończą się więc Wielką Stypą. Tak bowiem można określić pobyt Magdy w Szczecinie.

Całość tekstu opublikowana jest na łamach „artPapieru” – 2010, nr 13 (157) z 1 lipca: http://artpapier.com/?pid=2&cid=1&aid=2510