Gościem ósmej odsłony Kortowskich Spotkań z Literaturą będzie prof. dr hab. Inga Iwasiów. Poniżej prezentujemy fragment recenzji z powieści "Bambino":
Sławomir Buryła
Słodko-gorzki smak PRL
"[...] Umiejętność opowiadania oraz język odwołujący się do różnych rejestrów stylistycznych to niewątpliwie największe zalety Iwasiów. Bambino znakomicie parodiuje różne konwencje narracyjne. Komunikacyjna, prezentacyjna funkcja języka ustępuje niekiedy pola słowu włączonemu w plan gry, zabawy. „Dla Anny i Uli miejscem pracy jest bar »Bambino«, gdzie trafiają po zaliczeniu kilku innych barów. Bambino, bambino, bambino. Janek, też słodki na pierwszy rzut oka, ale i mężczyzna, jest ich konsumentem, Marysia lokatorką Uli. Bambini, bambino. Oto przypadkowy układ. Komplet poszerzy się później. O niezbędny element. Do życia. Mają ze sobą coś wspólnego: nie mają tu, w mieście, rodzin. Uklepują swoje życie, stykając się naskórkami z ludźmi stąd, zawierają przymierza, składają przysięgi”. Słowa „wymykają się” tu spod kontroli, korzystają z chwilowej wolności. Czy rzeczywiście jednak o zabawę tu chodzi? Po trosze może tak. Przede wszystkim jednak – jak sądzę – to próba językowego oddania młodości z właściwą jej dezynwolturą, niefrasobliwością. Język próbuje wyrażać stan duszy, naśladować emocje. Gdzie indziej (w scenie spotkania towarzyskiego w „Kameralnej”) stara się z kolei imitować lekkość tańca i stan nieznacznego upojenia alkoholowego.
Kompozycja Bambino miejscami zdaje się przypominać pracę aparatu fotograficznego. Zwięzłe, lakoniczne zdania przywołują na myśl stop-klatki, z których każda odsłania inny fragment biografii bohatera. Czytając Bambino miałem wrażenie, jakby cały utwór przybierał postać kolekcji z rodzinnych albumów. Na skojarzenie takie naprowadzają charakterystycznie sformułowane tytuły poszczególnych rozdzialików (Polowanie na komary, 1972 – Rozwód, 1973 – Ich mała destabilizacja, 1974 – Lekcje muzyki, 1975 – Dzieci z adapterem „Bambino”, 1977 – Obiad w barze, 1978 – Samotny łowca, 1979 – W hotelowym pokoju – 1980, Dzieci i pozostali, 1981). Zbiory rodzinnych fotografii dokumentują nasze życie nie krok po kroku, ale wyrywkowo i nie zawsze jego najbardziej znaczące etapy. Niekiedy pojawiają się na nich sprawy drugorzędne, których prawdopodobnie zapomnielibyśmy, gdyby nie zaświadczające o nich zdjęcia. Układamy z tego sekwencje narracyjne, próbujemy włączyć w spójną opowieść. Wyłaniają się z niej portrety ludzi, zbiory zdarzeń.
Świat Iwasiów jest gorzko-słodki. Nie gorzki i słodki, jak się to niekiedy mówi, ale gorzko-słodki, w którym radość i cierpienie są dokładnie wymieszane. Wygląda to tak, jakby w goryczy zawsze kryła się jakaś część „urody życia”. Nie zabraknie zapewne czytelników, którzy określą los Marii, Anny i Uli mianem nieudanego, wyjątkowo pogmatwanego i bez szansy na odmianę (Bambino „urywa się” w pewnym momencie, wraz dogorywaniem komunizmu, być może dlatego właśnie, że nic już się zmieni w życiu trzech kobiet). Powieść nie ma happy endu. Nie ma, bo Iwasiów nie jest sentymentalna, ale też daleko jej do popularnego ostatnimi laty w rodzimej prozie bohatera sfrustrowanego. Iwasiów zajmują przede wszystkim ludzie i ich biografie. Nie ubogaca jednak grona tych twórców, którzy namiętnie i z pasją eksploatują wnętrza swych postaci, nie przeprowadza psychologicznej wiwisekcji. Jest w tej materii dość oszczędna. Po lekturze Bambino chciałoby się rzec: Cóż, takie jest życie. [...] ".
Całość tekstu do przeczytania w "Pograniczach" [2009, nr 1].