środa, 15 lutego 2012

O "Miłości, wojnie, rewolucji" Edwina Bendyka

Poniżej prezentujemy fragment recenzji książki Edwina Bendyka "Miłość, wojna, rewolucja" autorstwa Bożeny Brzostowskiej. Tekst ukazał się w "Portrecie" [2009, nr 29]:

Bożena Brzostowska

Lektura na czas kryzysu?

Postępujący proces „nijusyzacji” życia znieczulił uwagę społeczeństw, które przestały domagać się kompleksowego i motywowanego konkretami informowania. Wpłynęło to na również postępującą „samowolę” mediów, przejawiająca się w tym, iż informacje „produkowane” za ich pośrednictwem przypominają „bombę informacyjną”, wypełnioną zmetaforyzowaną mieszaniną, która „wybuchając” zaskakuje, szokuje, wprowadza odbiorców w stan zdumienia. Zaskoczenie wyparło informacyjność, jaka winna charakteryzować przekazy transmitowane przez media. Dodatkowo zmienił się również charakter dyskursu prowadzonego przez publikujących w prasie prestiżowej czy popularno-naukowej. Prezentowane tam polemiki, komentarze, zamiast wnikliwej analizy, poprzedzonej rzetelną kwerendą, mają postać zbanalizowanych wypowiedzi, niczym nie różniących się od treści rzutujących na atrakcyjność serwisów informacyjnych.
Opisane ujęcie, mimo że dominujące, bywa niekiedy przeciwstawiane wypowiedziom alternatywnym, różniącym się jeśli idzie o strukturę i treść. Odstępstwa od komunikacyjnej normy mediatyzowanego dyskursu rzadko bywają odnotowywane. Jeden z wyjątków, sankcjonujących jednak regułę stanowi książka Edwina Bendyka „Miłość, wojna, rewolucja. Szkice na czas kryzysu”. Zbiór projektowany jak można sądzić po lekturze, dla odbiorcy negującego zastany i upowszechniony sposób informowania o świecie. Tak jakby dyskursywność miała charakterystykę modułową, a obraz świata zależał nie od dynamiki rzeczy, lecz ułożenia wcześniej spreparowanych ciągów wypowiedzi, komunikacyjnych prefabrykatów. Bendyk, można przypuszczać, wiedzie dyskurs z potencjalnym poszukującym odpowiedzi na pytania, dotyczące otaczającego świata rzadkim gatunkiem czytelnika. Takim, który być może zaprząta sobie umysł problematyką z tak abstrakcyjnych dla innych odbiorców obszarów, jak nauka, czy polityka, lecz wykraczających poza treści dostępne w pseudo wiedzowych i niby interaktywnych programach telewizyjnych. Czytelnik Bendyka mieć powinien istotną również kompetencję, polegającą na umiejętności odbioru rzeczywistości przez pryzmat ewolucji raczej, niż przemian skokowych, rewolucyjnych. Wskazując, nie na opozycję: stare-nowe, lecz myślenie wynikowe nawiązuje tym samy autor do stanowiska formułowane już choćby w „Antymatrixie…”
Analizowana tu pozycja różni się od przywołanej w kontekście rozważań na temat problematyki odbioru. Inną jest też przyjmowana przez Bendyka perspektywa kategoryzacyjna. Klucz do dyskusji o „Miłości, wojnie, rewolucji” to przepastne w rozumieniu możliwych wariantów interpretacji pojęcie wieloaspektowości. Charakteryzuje ona w opinii autora „Szkiców” każdy z podejmowanych problemów, przy czym w formułowanych konkluzjach są również obecne tej wieloaspektowości odbicia. Dlatego dziwić nie powinno, że Edwin Bendyk storni od jednoznacznych sądów i opinii. Ten sposób pisania sprawia, że czytelnik niejako pod przymusem wikłany jest w procesy refleksyjne. Staje wobec powyższego w obliczu, rzadko obecnie wykorzystywanej, w procesie komunikowania, otwartej struktury narracyjnej. [...]

Edwin Bendyk, Miłość, wojna, rewolucja. Szkice na czas kryzysu, Wyd. W.A.B., Warszawa 2009.