Miłosza Babecki
"Na początku był algorytm..."
[...] Konstrukcja zbioru esejów Edwina Bendyka wywołuje skojarzenia, które pozwalają patrzeć na publikację jak na ludzki organizm, zaś omawiane przemiany postrzegać jako podręcznik ewolucji naszego gatunku. Znajdzie w nich czytelnik wątki filozoficzne wywiedzione ze starożytności, socjologiczne wsparte analizami antropologicznymi, bazujące z kolei na determinizmie biologicznym, opisywane za pomocą modeli matematycznych i statystyki z uwzględnieniem praw fizyki i warunków początkowych, które zgodnie z teorią chaosu prowadzą do zaskakujących rezultatów. Poszczególne rozdziały mają charakter węzłów, przy czym każdy z nich pełni istotną dla dyskursu funkcję. Podobną funkcję pełniły w myśl teorii Stevena Mithena moduły, z których ma być zbudowany ludzki mózg. Każdy z nich pełnić ma zaprojektowane z góry funkcje: przy czym najistotniejsze są te „związane z inteligencją społeczną, techniczną i wiedzą biologiczną o źródłach pokarmu. Modułu te funkcjonowały niezależnie do czasu wykształcenia się mowy i gramatyki. To właśnie mowa połączyła owe moduły, integrując umysł, co z kolei wyzwoliło wybuchowy potencjał intelektualny. Człowiek-istota biologiczna stał się człowiekiem-istota społeczną” (s. 43). To założenie powoduje, że możliwe staje się formułowanie kolejnej teorii, w myśl której, mimo iż jak powiada Burszta „współczesny świat dzieli się nadal na terytoria narodowe (swoiste atole - przyp. M. B.) i wcale nie widać znaków, aby miało się to w wyobrażalnej przyszłości zmienić. To, co rozumie się pod pojęciem globalizacji, oznacza jednak, że procesy społeczne, ekonomiczne, kulturowe i demograficzne, z którymi mamy do czynienia w obrębie narodów, w coraz większym stopniu przekraczają tradycyjnie rozumiane granice narodowe i państwowe, identyfikowane dodatkowo z granicami odrębnych kultur” [dz. cyt, s. 158]. To zaś czyni zasadnym, w konsekwencji, spostrzeżenia Baudrillarda i Eco, wskazujących, iż efektem powiększającej się globalizacji jest powstawanie, czy wręcz budowanie hiperrzeczywistości, która niwelując granice kulturowe, pełni obok wielu innych funkcje supermarketu kultury [Por. książka G. Mathewsa, Supermarket kultury]. [...]
Matrix to macierz, symboliczne miejsce narodzin, Antymatrix byłby zatem ich zaprzeczeniem lub lepiej zwiastunem końca. Zdaje się jednak, że Antymatrix jest tym co nieodgadnione, a w połączeniu ze znanym i nazwanym buduje nowy świat, w którym istnienie warunkowane jest nazywaniem, ale za sprawą zupełnie nowych języków: sztucznych systemów umożliwiających programowanie maszyn tak długo, póki one same nie znajdą sposobu na uniezależnienie i samodzielną ekspansję. Jest zatem Matrix i Antymatrix symbolem jedności wszechświata konstytuowanego przez materię i antymaterię. Materię zbadaliśmy, usystematyzowaliśmy (tak nam się zdaje). W antymaterii, zwanej także ciemną materią, tkwi nowa, nieznana człowiekowi siła, będąca, być może, ogniwem napędzającym rewolucyjne przemiany, które stoją przed człowiekiem kolejnych stuleci. [...]
Edwin Bendyk, Antymarix. Człowiek w labiryncie sieci, Wyd. W.A.B, Warszawa 2004.