czwartek, 20 stycznia 2011

O czwartej odsłonie Kortowskich Spotkań z Literaturą na Portalu UWM

Na Portalu UWM ukazała się relacja z czwartej odsłony Kortowskich Spotkań z Literaturą. Przypominamy, że 10 stycznia gościliśmy Wojciecha Tochmana, i zapraszamy do lektury tekstu:

Szymon Żyliński

Postaw się... w roli mordercy

fot. Piotr Przytuła
Podczas kolejnych "Kortowskich spotkań z literaturą" gościem był Wojciech Tochman, promujący swoją najnowszą książkę „Dzisiaj narysujemy śmierć", będącą efektem podróży do Rwandy. To reporterska opowieść o tym, jakie konsekwencje niesie ludobójstwo nie tylko dla jego sprawców i ofiar, ale także dla nas - świadków.

Na spotkanie tym bardziej wyczekiwałem, że miał się na nim pojawić mój kolega, żywo zainteresowany Afryką, który właśnie wrócił z wyprawy do Etiopii. Sławek dosiadł się i zaczęliśmy rozprawiać o lecie w środku zimy, Arce Przymierza będącej w posiadaniu Etiopczyków i technikaliach związanych z jego podróżą.

Niespodziewanie do auli wszedł szczupły mężczyzna w modnej marynarce i szykownym szalu w towarzystwie prowadzącej spotkanie, dr Bernadetty Darskiej z Instytutu Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej, po której zwyczajowym wprowadzeniu i zadaniu pierwszego pytania, autor od razu zamanifestował swoją pozycję: „Jeśli spodziewa się Pani ode mnie wykładu historycznego, to odpada."

Ta manifestowana pozycja Tochmana od początku dawała się odczuć w panującej w auli atmosferze - dusznej konsternacji, wodzeniu oczami i nerwowym krzyżowaniu kończyn. Pierwszych kilkanaście minut było okraszone arogancją, zbytnią pewnością siebie i fircykowatością gościa. „Spotkania z literaturą" ukazały drugą twarz.

„Ludobójstwo nie jest spontanicznym aktem." Tochman kreślił paralelę między rzezią Tutsi w Rwandzie, których nazywano karaluchami, a Żydami, których przed Holokaustem nazywano wszami. W dużym skrócie wyjaśnił też nomenklaturę, nie zawsze znaną Polakom, a mianowicie Hutu to - w wielkim uproszczeniu - chłopi, zaś Tutsi - arystokracja. Rzeź, która miała miejsce w Rwandzie w 1994 została nazwana ludobójstwem sąsiedzkim, ponieważ zabójcy zwykle znali swoje ofiary. Sąsiedzi mordowali sąsiadów. Rzeź trwała 100 dni i zginęło w niej około milion osób. Tochman, pisząc książkę, starał się postawić w sytuacji mordercy... i nie mógł. Cięcie maczetą żywego człowieka, którego przy tym cięciu, należy przecież jakoś podtrzymać, dotknąć, ubrudzić się jego krwią i wnętrznościami było ponad siły pisarza. W takich momentach - oddziaływujących na wyobraźnię odbiorcy - publiczność milkła, a Tochman zawieszał głos.

Ważnym aspektem, poruszonym podczas spotkania, był nasz udział w zbrodni. Tochman wskazuje nas - widzów, palcem jako odpowiedzialnych za śmierć miliona osób, gdyż w 1994 roku nie zareagowaliśmy. Posiadając prasę, radio i telewizję byliśmy otępiałymi widzami horroru, odbywającego się na naszych oczach. Winę zrzucał również na Jana Pawła II, którego sama obecność w Rwandzie - według pisarza, zmieniłaby wiele. Tutsi uciekali do kościołów poszukując schronienia... bezskutecznie. Ginęli w płomieniach lub przed ołtarzem, barwiąc ściany domu bożego własną krwią.

„Dzisiaj narysujemy śmierć" to książką, która boli. Tochman powiedział, że chciał „napisać tę książkę tak, żeby jego czytelnik przez tydzień leżał i chorował."

Po zakończeniu spotkania nie miałem już ochoty kontynuować rozmowy ze znajomym o jego podróży na Czarny Ląd. Poszedłem do domu chorować.

Pierwodruk: http://uwm.edu.pl/egu/news/8/czytaj/492/postaw-sie-w-roli-mordercy.html